Menu
Gildia Pióra na Patronite

24.10.2016r.

fyrfle

fyrfle

Dzisiaj przed siódmą niebo było od wschodu czarne z różowymi pręgami. To słońce podjęło nieudaną próbę przebicia się ze swoimi ożywczymi promieniami przez fale chmur pędzonych przez porywisty wiatr od południowego zachodu. Ponownie spróbowało o godzinie dziewiątej i tym razem udało mu się na kilkanaście minut pocieszyć mnie jasnością i ciepłem, które wypełniło ten mój pisania pokój. Teraz (po dziesiątej) znowu raczej dominują chmury i porywisty wiatr, który szarpie świerkami i wysokimi tujami oraz pozbawia klon u sąsiada resztki pięknych wielkich żółtych liści, a potem tarmosi nimi w powietrzu i po asfaltowej drodze, aż osiądą gdzieś w cichym zakątku , aby powoli skonały ich jesienne kolory i przemieniły się w proch, który stanie się na powrót ziemią.
A tymczasem minął mi popiątek, że użyję nazewnictwa Marka Grechuty. Dużo się działo, bo i wyjazd do Tychów i poszliśmy do kościoła, wyszliśmy pochodzić po górach oraz byliśmy na świetnym koncercie muzyki wiedeńskiej, no więc jest o czym pisać - multum przeżyć, doznań i obserwacji. Jesteśmy ludźmi, którzy nie gonią za pieniędzmi, ale w miarę możliwości chcą i są, to też żyjemy w rytm pór roku i tym co one przynoszą, a więc końcówka tygodnia - piątek, to było kiszenie kapusty i robienie buraczków do słoików i wszystko udało nam się bardzo sprawnie i szybko zrobić. Wiem, że przeważnie ludzi skręca jak się piszę o harmonii i szczęściu rodzinnym, ale nic nie poradzę, bo jesteśmy szczęśliwi, a sam kiedyś gromiłem za opisywanie szczęścia - tak to już jest, że patrzysz na świat przez to co masz. Obiektywizm jest prawie niemożliwy chyba. W sobotę pojechaliśmy do Tychów odwiedzić rodzinę i na giełdę kwiatową w związku ze zbliżającym się pierwszym listopada. Spotkanie rodzinne było bardzo udane, pełne świetnych rozmów, śmiechu i dobrego jedzenia - cóż niektórzy jeszcze się kochają w rodzinach. Potem pojechaliśmy na giełdę kwiatową. Jesteśmy narodem, który słusznie bardzo czci swoich zmarłych i pamięta o nich nie tylko od święta, to też z tym związany jest cały sektor przemysłu, który produkuje znicze, kwiaty i wszelkie stroiki na cmentarz i na takiej giełdzie idzie wszystko dostać za połowę ceny tej, która jest w kwiaciarniach, a i tak wydaliśmy kilkaset złotych. Jesień nawet w tak wielkich miastach jak Tychy jest piękna, bo ktoś budując wielkie osiedla zadbał o krzewy, trawniki, klomby i drzewa pomiędzy wieżowcami, że ludzie z okien i balkonów mają cudne widoki na paletę jesiennych barw i mogą nacieszyć się nimi o ile tylko posiadają dar zauważania piękna. Wracając też podziwialiśmy dary jesieni, a z Bielska jechaliśmy specjalnie górzystą krętą drogą, aby wyłapać jak najwięcej tych górskich jesiennych panoram, tych rzek i potoków rwących i niosących te kolorowe liście na grzbietach swoich porywistych nurtów i jeszcze oglądać te łąki i pola pełne poplonów kwitnących i drugiego już mocnego rzutu mniszków, stokrotek i jaskrów. Po południu zjedliśmy obiad i wypiliśmy kawę, ciesząc się swoim towarzystwem i ciepłymi rozmowami pełnymi oznak miłości. Na osiemnasta poszliśmy do kościoła i tutaj jeszcze na chwilkę cofnę się do piątku wieczorem, kiedy to jak co dzień odwiedziliśmy naszą drogą S i ona nam powiedziała, że wysłuchała mszy w Radiu Maryja i ksiądz w kazaniu mówił, ze Polacy są najwierniejszymi katolikami, a w Niemczech to wiara umiera, a Niemcy nie chodzą do kościołów, na co Ty odparłaś jej - co z tego jak to w Niemczech jest dobrobyt, a Niemcy są uczciwi, dbają o siebie wzajem płacąc sobie za pracę dobrze, a nawet Polakom płacą godnie. Wiara nie potrzebuje rozbuchanych kościołów i nadętych celebr, ona jest w człowieku i albo jest uczynkiem, albo jej nie ma. Potem na mszy uknułem taki aforyzm "Wiara przeważnie wygląda", bo patrzyłem na ludzi, którzy idą co miesiąc do spowiedzi, chodzą na msze co niedzielę, klepią różańce, nowenny, koronki, ale uczciwie zapłacić pracownikowi nie umieją lub są totalnymi leniami w swojej pracy, zaniedbują dom i rodziny na wszelkie sposoby, ale do komunii z wywalonym jęzorem lecą pierwsi i w tych drogich ciuchach z tych markowych sklepów, w tych fryzurach od najdroższych fryzjerów, z tymi sztucznymi paznokciami, przez które nie umieją dziecku kromki chleba posmarować, z tymi tonami mazideł na tłustych twarzach, na które tracą rano po półtora godziny, a nie mają czasu mężowi i dziecku zrobić pierwszego i drugiego śniadania, z tym czerwonymi twarzami i przekrwionymi od hektolitrów alkoholu wypitego w życiu i przez niego zaniedbanych rodzin, ale co tam - działają tu i tam i wam i byle biskup przyjechał na obchody kolejnej rocznicy kolejnej pijaczej de facto organizacji , rzekomo z tradycjami! Czytanie było o faryzeuszu i celniku, tak bardzo pasujące do polskiego kościoła i tych tutaj parafian. Wracaliśmy rozmawiając właśnie o tym co teraz piszę i podziwiając kolorowe liście drzew w świetle lamp ulicznych i był księżyc i mrowie gwiazd i chłód jesiennego wieczoru.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

297 746 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!