Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pamiętnik samobójcy - literacka noc 6 i ledwie 5.

Dzień 6.

Dryfuję po oceanie umysłu, jestem rozbitkiem płynącym na tratwie szaleństwa. Dźwięki, światła, zapachy, które mnie otaczają niezmiennie stają się moim przekleństwem. Wszystko, czego się dotknę pachnie metalicznie i tak samo uraża, jak w czasie choroby, gdy nawet zetknięcie odzieży z ciałem sprawia ból. Wyrobiłem w sobie umiejętność nie zwracania uwagi na moją osobę, pozbyłem się złudzeń, że jeszcze ktoś może mnie zauważyć, że coś znaczę. Oddalam się od lądu i pozostaję bierny, unosi mnie lekki prąd zniewolenia potrzeb, nakazów i zakazów, które powoli przestają mieć znaczenie - sam jestem bez znaczenia. Potrzeba życia nie tkwi w pragnieniu pozbycia się nawyków, ale w permanentnym dążeniu do posiadania coraz więcej lub spełnienia rzeczy niespełnionych. Zgubiłem zupełnie ciekawość odkrywania przyszłości, ponieważ wciąż gubię teraźniejszość. Przeszłość jest martwa, zatem nie ma we mnie ani odrobiny życia. 

946 wyświetleń
27 tekstów
2 obserwujących
  • 21 May 2014, 13:31

    podoba mi sie wszystko co piszesz,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,jestem pod wrarzeniem,,,,,,,,,nie obca jest mi idea taoizmu i wu-wei,,,,,,,,,,,,,,,dzieki za wspaniale chwile reflexi