Menu
Gildia Pióra na Patronite

28.02.2018r.

fyrfle

fyrfle

Dwudziestego szóstego lutego było Mirosława. Pamiętałaś Ty i pewien Miras - eks glina też. Tu na Śląsku nikt nie obchodzi imienin więc się nie dziwię, a przeszłość powoli zaczyna się skutecznie domykać więc też się nie dziwię. Choć czasem gdzieś imieniny mają znaczenie dla wielu i dorobili do nich całą ideologię, że niby imię wiele znaczy, wiele decyduje w życiu człowieka i wiele mów o człowieku. Napisano o nich też pewnie setki książek, których treścią szarlatani robią wodę z szarych komórek naprawdę czasem wykształconych i wydawałoby się mądrych ludzi. Ja na przykład jestem sławiący pokój czy tam jeszcze świat z powodu swojego imienia, a jaki jestem? Kocham Cię i uwielbiam piękno przyrody i natury w ogóle, lubię podróżować, poznawać, lubię uczestniczyć w sztuce, artyźmie i pięknie wszystkich muz i jeszcze więcej, ale za ludźmi nie przepadam generaalnie i tak jak pisałem wcześniej nie lubię wielu nacji, wielu grup zawodowych i nie chcę w związku z powyższym jeździć do niektórych krajów, a kontakty z onymi grupami oby ograniczyły się do zera lub niezbędnie koniecznych. Nie ma więc w sobie miłości do ludzkości. Na wszelki wypadek ofiaruję jej codzienny uśmiech i codzienną modlitwę - a nuż zmienią się, że przestaną być siedliskiem chciwości, cwaniactwa i niesprawiedliwości, a staną się bezinteresowną służbą drugiemu. Nadzieja w modlitwie czynią cuda, wiem coś o tym i mimo, że nie wierzymy, to robią cuda i staje się jak w moim przypadku. Kto wie...

Wczoraj wieczorem pojechaliśmy do Bielska Białej do Teatru Polskiego na kolejny spektakl tak zwanej Bielskiej Sceny Kabaretowej. No i nie zawiedliśmy się, bo przez trzy godziny po prostu pękaliśmy ze śmiechu, a zatem bawiliśmy się rewelacyjnie z monlogistką z Białegostogu i monologistami z Górnego Śląska, a w drugiej części genialny spektakl dał poznański kabaret Czesuaf. Ponadto w Bielsku Białej była intensywna zima, bo było minus dwanaście stopni i padał cały czas intensywny i gęsty śnieg, a zaraz po opuszczeniu miasta śnieg się skończył i pozostało tylko minus dwanaście plus to co nasypało już wcześniej, a że nasypało wiele, to i dużo tego na poboczach i w polu było i jest.

Dzisiejszy wczesny bardzo poranek był bezsłoneczny, a zatem wydawał się bardzo szary i potęgował jakby uczucie zimna, zwłaszcza, że był okraszony zdecydowanie poczynającym sobie wiatrem, że nie za bardzo było wiadomo co z niego się wykluje. Na szczęście już przed ósmą stała się taka ciepło czyniąca w duszy jasność , bo wyszło mocne słońce, że naprawdę od razu radośniej się poczułem i zacząłem dostrzegać piękno otaczającego mnie świata.

Szczególnie wtedy gdy króluje słońce i tak jego jasność wypełnia dom, to dostrzegam piękno miłościwie w nim panujących kwiatów, a dzisiaj ponownie podchodziłem do w pełni rozwiniętych kwiatostanów hiacyntów, które przepełniają wręcz dom swoim niesamowicie cudnym i uszczęśliwiającym zapachem. Ten tutaj w zielonym pokoju jest taki jasno różowy, ale na krawędziach swoich płatków jaśnieje jeszcze bardziej, aż do prawie całkowitej bieli, granicę której jednak nie przekracza. Całość kwiatu jest naprawdę imponująca i dająca nam jego ogrodnikom poczucie tryumfu i tworzenia wielkiego wielkiego dobra. Miło wręcz błogo jest pisać te słowa, gdy z prawej strony wciąż widzę ten genialny róż i jest mi ona źródłem tego zapachu, który wypełnia mnie i sprawia mi przyjemność czyniącą mnie bardzo spokojnym i mniej rozemocjonowanym ludzką tak różną często od tutaj codziennością.

Po lewej mojej stronie na parapecie południowego okna stało się dobro kolejnego kwietnego cudu w naszym raju pełnym domu, a więc po chyba dwumiesięcznym pączkowaniu rozkwitł pięknym pomarańczem kwiat aksamitki, który teraz jest jakby słońcem w słońcu i lśni na tle szyb mocniej niż jakikolwiek diament na ziemi.Lśni i spogląda swojej matce prawdziwemu słońcu w jego życiodajne oblicze i oboje są mi dzisiaj panującym nade mną pięknem, któremu pozwalam się wieść, bo wiem, że z nimi będę tylko spokojem i szczęściem, które potem z miłością oddam Tobie Kochana.

Od czasu do czasu wracam do lektury książki Williama Paula Younga "Chata", w której autor podejmuje próbę objaśnienia Boga. Cóż tak jest, że od czasu do czasu duchowni rekolekcjoniści i religijni świeccy próbują wyjaśnić Boga, a zwłaszcza chodzi, że chcą usprawiedliwić Jego milczenie wobec zła, które popełnia człowiek i natura, zwłaszcza bestialstwo człowiecze próbują usprawiedliwić i tłumaczyć wyborem wolności dokonanym w wyniku spożycia owocu z drzewa poznania. Ja to tłumaczę sobie prosto, że w kapitalizmie jest interwencjonizm państwowy, który powinien był być zastosowany w przypadku chciwego lobby maślanego w Polsce i tak samo Bóg powinien interweniować w przypadku wolności człowieczej czy jak kto woli postępków tak zwanego złego. Najkomiczniejsze i zarazem najtragiczniejsze są brednie tych hierarchów i tych rekolekcjonistów oraz głosicieli kazań, którzy twierdzą, że Bóg jest cierpieniem i w cierpieniu się najbardziej przejawia i w ogóle, że cierpienie przybliża do zbawienia , raju i wszelkiego tam wiekuistego szczęścia. Niestety zdaje mi się, że po troszę tymi ścieżkami chadza autor "Chaty" twierdząc, że bestialstwo człowiek człowiekowi czyni, ale w sumie z daleka widok ludzkości i ziemi jest pięknym ogrodem - rajskim ogrodem.

Young na stronie 139 atakuje system, na którym oparta jest ludzkość, a więc hierarchię, która sprowadza się do tego, że generalnie jedni są podlegli drugim i ci wyżej stojący nie służą tym niższym, ale we wszelki sposób gnębią ich, i tak jest zorganizowana władza, tak są zorganizowane religie, tak jest zorganizowana edukacja, a więc wszystko po to żeby niszczyć w człowieku wolność, twórczość, zapał i przekierować go na zaspokajanie potrzeb swoich ciemiężycieli. Tu akurat zgadzam się z autorem całkowicie, dlatego z moim wewnętrznym buntem tak coraz bardziej trudno mi uczestniczyć choćby w portalach literackich, które jednak służą zaspokajaniu ambicji ich założycieli i współpracujących z nimi administratorami, które mają w sobie mury regulaminów tłumiących wolność i wolnomyślicielstwo, a zwłaszcza sprzeciw wobec narzucaniu autorytetów.

Na stronie 140 książki zaś "Bóg" mówi do bohatera książki - "szanujemy wasze wybory, więc działamy w ramach waszego systemu". No z tym to się absolutnie zgodzić nie można - jak to Bóg ulega ludziom, ich słabością i temu pozwala by działo się okrucieństwo! Z szacunku do człowieka!? Autor próbuje tutaj usprawiedliwić istnienie religii, kościołów i sekt, no i dziejącą się w nich hierarchię, która niszczy całą ludzkość swoją patologią, która przekieruje aktywność człowieczą jego dobro na cele i wielbienie np. biskupa, a nie na czynienie faktycznie tego co ludzkości jest potrzebne, a przecież w Polsce nie są potrzebne sanktuaria tylko żłobki darmowe, szpitale i lekarze, którzy będą leczyć za darmo, a nie tak organizować system, żeby pacjenci trafiali do ich prywatnych gabinetów i tam płacili 120 złotych za 10 minutową wizytę u neurochirurga.

297 746 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!