Menu
Gildia Pióra na Patronite

21.05.2017r.

fyrfle

fyrfle

Budzimy się w pokoju wypełnionym promieniami słonecznymi. Robimy sobie śniadanie, szczęśliwi, uśmiechnięci i pełni wigoru. Jemy je jak zwykle w cichym zakątku przed domem, w słońcu i owiewani chłodem bryzy morskiej. Potem spokojnie dreptamy chodnikiem 15 minut do kościoła, a po mszy równie powoli wracamy do domu i parzymy sobie kawę, po czym w upalnym słońcu oddajemy się lekturze tygodników, których przywieźliśmy ze sobą spory zapas. Kawa na powietrzu smakuje wyśmienicie, a i treść artykułów łatwiej zdecydowanie się przyswaja, mimo, że Polska i świat, to dzisiaj miejsca bardzo gorące politycznie, religijnie, kulturowo i społecznie, ale czzytamy, bo nie można uciekać od spraw, które nas otaczają, które wcześniej czy później w jakiś sposób będą nas dotyczyć i może warto się po takiej lekturze pomodlić, aby nas nie dotknęły. Ale dzisiaj trzeba więc czytać i zachować trzeźwość oraz ostrość osądu, żeby reagować na to co niebezpieczne i wręcz chore w dzisiejszym ludzkim świecie, a co próbuje nam się przedstawić pod słowami tolerancja, multikulturowość, poprawność polityczna, poprawność kulturowa, poprawność religijna, poprawność światopoglądowa. Mój Boże! Ileż oni chcą nam wmówić tej bezradności, tego chocholego tańca, a przecież my Polacy mamy już złoty róg i go nie wypuścimy z rąk, choćby próbowali nas zasypać złotymi monetami euro, bo lepszy polskości kąsek biedny, niż europejskości złoty półmisek przecież zawsze wredny. Powiesz mi zaścianek jestem, a nawet zaścian..., a ja Ci powiem Polak jestem, za złotówki żyję i wolę tak zwany Kościół Toruński z ojcem Tadeuszem Rydzykiem na czele niż choćby jednego emigranta muzułmańskiego na tutejszej ziemi i Angele, która będzie mi dyktować w co mam wierzyć, albo najlepiej żeby nie. Czas taki, że trzeba się określić kim się jest i gdzie trzeba być.

Dość mocno opaliło nas południowe nadmorskie słońce, ale oczywiście postanawiamy wyruszyć na długi spacer. Ponownie ubieramy się w polary, bo upał w naszym zakątku za chwilę zamieni się w bardzo zimny, choć słoneczny wiatr znad morza. I tak jest rzeczywiście. Niedzielny wiatr będzie najzimniejszym w czasie naszego pobytu w Rewie. Momentami jest przejmująco zimny mimo ostrego słońca, ale po spacerze będziemy bardzo mocno już opaleni, bo starczą te momenty, w których wyszliśmy z terenu przymorskiego i ściągnęliśmy polary.

Idziemy powoli i przyglądamy się faunie i florze. Z fauny najwięcej jest ludzi, bo to niedziela i wielu Trójmieścian przyjechało, aby zażyć sportów wodnych, pobiegać, pospacerować z kijami czy pojeździć na rowerach albo deskorolkach. Na chodniku trzeba więc uważać, aby nie zostać najechanym przez rowerzystów. Są grzeczni, używają wcześniej dzwonków i mówią dziękuję. Dookoła naszej posesji rosną piękne kwiaty, które maja wielokolorowe płatki, przypominające listki koniczyny. Są naprawdę cudowne - do białych po granatowe i bordowe oraz wszelkie połączenia wszelkich kolorów na jednym bardzo bujnym krzaku. Na klombach przy morzu nie ma jeszcze posadzonych kwiatów, to przez to, że wiosna zawitała tutaj stosunkowo nie dawno. Przy chodniku do kościoła rośnie mnóstwo kwitnących tulipanów we wszelkich barwach i są bardzo wysokie o bardzo grubych łodygach i wielkich kielichach kwiatów. To naprawdę wielka dawka niesamowitego piękna dla oczu i ducha człowieczego.

Idziemy ponownie na południe do wsi Mosty. Na łące spotykamy pierwsze tutaj kosy. Jest ich tutaj bardzo niewiele. Spacerują między trawami sroki. Te z kolei będziemy tutaj oglądać często. Są też wielkie mewy i wrony. A z drzew przy rowach dochodzą nas słowicze trele. Nad Zatoka Pucką żyje w sumie ponad 200 gatunków ptaków. Dzisiaj oczywiście, jak co dzień zresztą, przestrzeń jest pełna świergocących jaskółek. Rowy są porośnięte skrzypami i liliami, a niektóre zaczynają już kwitnąć na żółto. Gdzieś z pomiędzy nich słychać przeciągłe rechotanie żab. Dwa ogromne włochate psy są dzisiaj gdzieś schowane. Chronią się przed mocnym bardzo dzisiaj słońcem. Patrzymy na rów przy chodniku, ciesząc się mnóstwem kolorowo kwitnących ziół. Stajemy się częścią tej przecudownej krainy pełnej łąk z kwitnącymi trawami i gdzieś tam daleko widocznymi morskimi falami. Idziemy jeszcze jakąś chwilę w głąb wsi mosty, po czym przy jednym z przystanków komunikacji miejskiej zawracamy i z powrotem kierujemy się do zimnych fal Zatoki Puckiej.

Idziemy powoli do morza sycąc się słońcem, śpiewem słowików, kolorami kwiatów, zielenią łąk i idealnie błękitnym niebem. Wchłaniamy w siebie promienie słoneczne, które wiatr nadmorski jeszcze dosadniej w nas aplikuje, że twarze nasze , ramiona i karki szybko zmieniają barwę na ciemną czerwień, a z biegiem dni na brąz. Dostajemy potrzebne witaminy i jod oraz przede wszystkim równowagę i wesołość ducha. Przy sklepie z rybami wędzonymi i ze świeżych połowów schodzimy na plażę i kierujemy się na sam brzeg morza, którym to będziemy iść aż do końca cypla. Mijamy pary, które tak jak my wędrują brzegiem morskim, ciesząc się sobą, ciesząc się tym co się dzieje na wodzie, ciesząc się tym co się dzieje nad wodą, ciesząc się słońcem, ciesząc się bryzą morską, ciesząc się spokojem, ciesząc się błękitnym niebem. A na wodzie duży ruch, bo słychać i widać szarżujące skutery wodne, motorówki, spokojnie i dumnie płynące żaglówki z ich wysokimi białymi żaglami. Są wreszcie kajakarze, którzy ledwo są widoczni w pośród dość wysokich dzisiaj fal i wreszcie wchodzimy na cypel, a tutaj królują kitesurferzy, którzy są wspaniałym pięknem charakterystycznym dla tego miejsca - jego swoistym symbolem. Morze jest bardzo czyste i przeźroczyste. Miło jest obserwować fale morskie i przez te fale patrzeć na dno pełne żółtego piasku, kolorowych kamieni wszelkich muszelek. Barwy wody w ciągu naszego pobytu będą się zmieniać w zależności od położenia słońca, obecności na niebie chmur i pory dnia, a więc jednego dnia fale są czarne, niebieskie , szmaragdowe, a nawet szare. Idziemy pośród cieszących się jak my otoczeniem ludzi, a potem na chodniku spotykamy mnóstwo rodzin 500 plus, dla których nie jest problemem przyjechać wieloosobową rodziną wypocząć i często są to rodziny wielopokoleniowe, a więc można się szanować i żyć dla szczęścia i radości życia. Uważam, że program 500 plus bardzo wsparł wielodzietne rodziny, co widać właśnie tutaj w Rewie. Inną rzeczą jest kształtowanie świadomości tych, którzy nie umieją wykorzystać właściwie tego dobrodziejstwa, ale cóż - myślę, że jak ktoś nie czyta, a wcześniej nie miał pociągu do nauki, to nie zrozumie na co te pieniądze są i po prostu wykorzysta je na zakup lepszej marki papierosów czy piwo za 1.50 zamieni na Żywca lub kupi sobie wiele nowych ciuchów po prostu. Jak zmienić świadomość tych ludzi? Nie wiem, myślę, że część populacji taką po prostu będzie.

Po spacerze wracamy, myjemy się i idziemy na obiad do baru o nazwie Bosmański, pewnie temu, ze jest najbliżej nas, a bar w którym stołowaliśmy się rok temu jest jeszcze nie czynny. Właścicielka narzeka straszliwie, że dla niej to jeszcze nie sezon, więc nie ma jeszcze żadnego piwa z beczki. Bierzemy dorsza i butelkowego Żywca. Obiad jest smaczny, a Żywiec jak zwykle doskonały! Wracamy do domu i czujemy się bardzo zmęczeni. Zasypiamy gdzieś o szóstej i budzimy się o jedenastej. Cóż! Robimy herbatę i zaczynamy rozmowy....

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!