Ilu ludzi troszczy się o was tak naprawdę? I nie chodzi mi o tych, z którymi miło jest przebywać, a także nie o tych, których kochacie i którym wierzycie. Ale ludzi, którzy dobrze się czują, kiedy jesteście szczęśliwi i odnosicie sukcesy, a źle, kiedy wam się nie układa, albo przechodzicie trudny okres, ludzi, którzy na chwilę zboczą ze swojego szlaku życiowego, żeby wam pomóc. Niewielu jest takich.
Skoro jest niewielu to i My jesteśmy w tej większej części. Trudno wymagać od innych, gdy sami nie potrafimy "dawać". Czujemy się jak pępek świata, a ile pępków może mieć świat?;)
Całkiem niedawno pomyślałem sobie, że bezpieczeństwa (nawet tego iluzorycznego) nie mierzy się odległością od innych. Że wszystkie smutne historie, jakie w sobie nosimy, nie zaczną boleć mniej na skutek przemilczeń czy odtrącania każdego przejawu czyjejś dobrej woli.
Wielu z nas jest skłonnych do poświęceń, bo ludzie – wbrew wszelkim pozorom – kochają tracić. Swój czas. Swoją godność. A nade wszystko – szansę na jakąkolwiek zmianę.
Pani Lisa zupełnie pominęła jednak osoby, które tej pomocy nie chcą. One również tracą - być może i najwięcej. Wówczas trzeba pogodzić się z tym, że ta zbyt śmiała prośba, jaką z siebie wypowiedzieliśmy: ,,Pokaż mi świat swoimi oczyma. Zacznij od drobiazgów. Zacznij od codziennych błahostek. Ale mów do mnie. Nie uciekaj. Nie mierz tą samą miarą co innych" - jest drogą donikąd.