Na lokalne hobby czerwonej zarazy donos sobie a muzom Moja matka chrzestna od czerwonej zarazy trzyma z tubylcami dając dowód niewspółmiernej radości w niby przypadkowym przypadku , na spotkanie przed kontenerem , czyli w łamaniu konara maczała swoje zakrwawione paluszki odwracając uwagę , wniosek prosty , no tak, jej zięć to wojskowy czuje się niezwykle pewnie, jakby co to na broń ma przecież pozwolenie jakże by inaczej a i Casonowa to swat przydupas , a on się z kolei w zdejmowaniu drzwi kulawym emerytkom specjalizuje pod ich nieobecność i w wykradaniu im leków pierwszej potrzeby stosowanych po zawale . Jednym słowem wszystko gra i buczy
Przy okazji została wyjaśniona tzw '' siła chłopa'', wszak saper to nie jakiś tam cieć bynajmniej , most zwodzony potrafi zrobić choćby i ze zdrowego konara a i poligon to nie byle emerytka bez układu a jedynie na podsłuchu a wolne na alibi to się da bez trudu spreparować u dowódcy z układu ileż to roboty
Dla kogo miły to miły a dla kogo pracowity to juz inna para kaloszy nie kazdy pracuje u chmury gradowej na wynajmie , choćby nawet był literackim bohaterem dobranocki od świętej pamięci Wandy w dodatku na ławie przysięgłych posadzony pod świadków niejadków z blokowiska w ustawce którzy maja mówić z e to burza poczyniła szkody a nie czerwona zaraza od Ukrainki , koleżanki tej która się parała naciąganiem statystyk egzaminacyjnych wespół zespól ze świętą trójcą Galewskiego , świeć panie nad jego spopieleniem w pamięci