Miałaś się za lepszą ode mnie. Uważałaś za głupie, słabe ogniwo na końcu łańcucha pokarmowego. Patrzyłaś na mój upadek ze wzgardą, nie chcąc mi nawet pomóc. A później odeszłaś. W momencie, kiedy potrzebowałam cię najbardziej. Ale wiesz co? Podniosłam się bez twojej (nie)pomocy. A ciebie teraz spotkało dokładnie to samo co mnie. I leżysz tam na dnie, zniszczona, zdeptana. Miło, prawda? Leżeć głęboko pod ziemią jeszcze za życia. I patrzeć jak inni mijają cię bez słowa. Już uznając za trupa. Jednak sprawiedliwość istnieje. Patrzenie na twoją śmierć sprawia mi chorą, euforyczną satysfakcję. Umieraj powolutku, mała egoistko.