Jeżeli życie daje ci w kość, podkłada nogi, i gdy upadniesz jeszcze cię dobija proś Boga tak jak ja, o więcej. Powiedz mu, że chcesz jeszcze więcej cierpieć, a gdy szczerze tak powiesz bo już przecierpisz tyle, że przejdzie to twój kres wytrzymałości i kolejny ból będzie dla ciebie jak kolejne zadanie domowe z matematyki, staniesz się weteranem własnej wytrzymałości na zło, tylko wtedy pokonasz diabła i jego pokusy a Bóg uczyni twój świat lepszym.
Nie tylko po śmierci. Chodzi o to, iż życie jest jedną wielką szkołą Boga. On jest nauczycielem a my uczniami. Daje nam przeszkody tak jak jest w szkole ( sprawdziany, kartkówki itp.). Inaczej mówiąc testuje nas, jak sobie poradzimy z danym problemem lub w danej sytuacji. Chce, abyśmy zdali jego szkołę, czyli napisali i przeszli jego testy. Chodzi o to, że Bóg testuje nas w różnych sytuacjach i jeżeli przejdziemy jego test tak jak przeszedł go Jezus na Ziemi Bóg nam to wynagrodzi. Oczywiście główna nagroda będzie w niebie, ale pierwsze jego dobra otrzymamy już na Ziemi. ( Takie było sedno tego tekstu. Oczywiście to moja opinia i nie trzeba się z nią zgodzić)